Zachciało nam się mielonki... takiej,.. za starych dobrych czasów, a ze względu że mąż ma celiakię, nie bardzo wchodzą w grę "puszkowe" mielonki, które albo zawierają błonnik pszenny, albo kaszę mannę, albo jeszcze inne ... cuda.
Szukałam w pobliskim sklepie mielonki profi, ze znakiem przekreślonego kłosa, (zdjęcie poniżej) która może być alternatywą na takie zachcianki, ale ... akurat się skończyły :(
Więc chcąc nie chcąc zrobiłam ów mielonkę, która po 1 wychodzi dość tanio, po 2 bardzo smacznie :) po 3 wiem co jest w składzie, więc nie boję się jej dać nawet swojemu dziecku, który jak zasmakował to chciał zjeść, ale pod warunkiem że dodatkowo na kanapeczkę z "szyneczką" mama położy gararetkę :) :) :)
Co potrzeba:
1 kg mięsa z szynki,
20 g soli peklowej (peklosoli - ja używam Prymatu - jest ok)
kilka ziarenek pieprzu kolorowego (wg uznania)
pieprz, gałka muszkatołowa, (w proszku)
1 szklanka wody (przegotowanej)
woreczki foliowe na mrożonki 2 L
Roboty przy tym tyle, co nic, a smak....mhmmm prawdziwy smak mielonki.
Mięso zmielić przez maszynkę (w ostateczności z wybranego "pucka" mięsa w sklepie, można poprosić panią o zmielenie),
dodać sól peklową, wodę i przyprawy.
mieszać ok 10 -15 min. mięsko fajnie przejdzie smakiem, zmaceruje się.
zmacerowane :)
należy pamiętać że musi zostać, trochę miejsca na "docisk".
i do lodówki - przynajmniej na 6-8 h.
Następnego dnia rano, czy po pracy...(ja dokańczałam po pracy) szynkowar wstawiamy do garnka z ciepłą wodą (wody musi być przynajmniej do takiej wysokości jakiej było mięska) i ... czekamy. Jak woda zacznie delikatnie parować, ale NIE bulgotać - ja przyuważyłam że woda, która osiąga pożądaną temperaturę zaczyna delikatnie wchodzić w ruch, należy zmniejszyć ogień na taki optymalny, żeby temperatura utrzymywała się mniej więcej na "stałym" poziomie.
Parzyć należy ok 1h-1,5 h na każdy kilogram mięsa liczony od osiągnięcia temperatury ok. 72 *C.
Po sparzeniu wyjmujemy szynkowar z wody i do ochłodzenia :) (u mnie na balkon),
jak szynkowar ostygnie wkładam go przynajmniej na 2 h do lodówki.
Po tych 2 godzinach wyjmuję mięsko - gotową mielonkę na talerz i....
obserwuję jak znika w tempie zastraszającym.
Dłużej jak 2 dni mielonka w moim domu nie wytrzymuje - niestety nie ze względu na psucie tylko na Szybko - żarstwo :):):)
Małe podpowiedzi :)
temperatura optymalna dla wieprzowiny ok. 75*C - gdzie temp. wody nie może przekroczyć 80 *C
jeśli nie chcesz dawać peklosoli tylko zwykłą sól - mielonka też wyjdzie - ale nie uzyskasz "różowego" kolorku,
ze względu że synek złamał mi mój ulubiony termometr (miałam taki do herbaty) temperaturę sprawdzałam termometrem elektronicznym (takim jak do czoła - jeśli posiada funkcję mierzenia temperatury pomieszczenia)
Woda nie może się zagotować - bo wtedy mielonka będzie sucha :(
żeby uniknąć mega przesuszenia mięska - w zależności od upodobań - należałoby dodać do mięska trochę tłuszczu (słoniny) ale bez też jest b. dobra.
Odnośnie do termometru do szynkowara (takiego ze szpikulcem) - jak kto woli, ja kupiłam i okazało się że "zepsuty" więc mi się nie sprawdził :(, aczkolwiek wtedy też można mierzyć temperaturę wewnątrz mięska, powinna nie przekroczyć 70 *C.)
W razie pytań... jestem pod mailem :)